Tag Archives: Polska

Trzy Korony – do czterech razy sztuka

W końcu udało się! Po trzech próbach zakończonych porażką, przeprowadzanych na przestrzeni kilku lat, wreszcie mi się poszczęściło. Tak! Tym osiągnięciem było napicie się piwa w browarze Trzy Korony w Puławach. Historia mojej przygody z tym browarem jest niemal niekończącym się pasmem porażek. Pierwsza próba miała miejsce wiele lat temu. Wtedy to browar (w sumie bardziej restauracja) był zamknięty bez jakiegokolwiek powodu, mimo że obowiązywały aktualne godziny otwarcia. No trudno, pomyślałem, jak następnym razem przyjadę odwiedzić babcię albo wujka, to znów przy okazji pójdę do Trzech Koron i spróbuję w końcu tego piwa. Przybyłem po kilku miesiącach. Złapałem za klamkę i okazało się, że jest otwarte! Wchodzę, mówię dzień dobry kelnerkom za barem. I że chciałbym spróbować jakiegoś piwa. Niestety spotkałem się z niemiłą odpowiedzią, że jest nieczynne! „Jak to nieczynne, przecież wszedłem, było otwarte!” – odpowiedziałem. „Nieczynne i koniec!”. No trudno. Zauważyłem jednak piwa w butelkach i zapytałem, czy można kupić na wynos. „NIE MOŻNA, BO JEST ZAMKNIĘTE!!!”. Trochę zbity z tropu, wyszedłem. Druga próba na nic. Pomyślałem, że do trzech razy sztuka i w końcu musi się udać… Po jakichś bodajże dwóch latach zjawiłem się nad Wisłą ponownie (browar położony jest przy samym jej brzegu). Okazało się, że właśnie trwa tam wesele, więc stwierdziłem, że szanse na wypicie tam piwa są totalnie zerowe. Nawet nie wchodziłem, bo nie było po co. Nie no, jednak ta sztuka to nie jest do trzech razy… do ilu można? Minęły kolejne dwa lata i akurat znów okazjonalnie znalazłem się w okolicy browaru. Nie no, teraz musi się udać. Jest czwartek, więc nie będzie wesela. Godziny otwarcia aktualne. Wchodzę. Otwarte! Nie ma wesela. Ludzi też nie ma, wielka sala jest całkowicie pusta, ale jest barmanka. Pytam dla pewności, czy można napić się piwa. Tak, można! Nie mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda… W Trzech Koronach! Ochłonąłem z szoku i ekscytacji, że w końcu spełniło się moje marzenie i zamówiłem po trochu z każdego z czterech piw. Były to: pils, AIPA, wędzonka i dunkel. Wszystkie bardzo w porządku. Trzy pierwsze zakupiłem też w butelkach, aby zdegustować w domu i coś o nich napisać. A więc:

dscf7797Silver Eagle – Puławski Pils. Nazwa „pils” jest tutaj w pełni zasłużona, ponieważ poziom IBU jest odpowiedni dla stylu. Nie jest to słodkawy lager bez chmielu, ale prawdziwy pils z wyraźną goryczką. I to jeszcze całkiem porządnie zrobiony, bo jedyną jego wadą jest lekki diacetyl (w wersji butelkowej dużo mniejszy niż w lanej). Ale to można wybaczyć, bo w czeskich pilsach też czasami się zdarza. Piwo zostało nachmielone odmianami Magnat, Sybilla, Marynka i Oktawia. Dwie z nich zostały wyhodowane w Puławach właśnie. Wyczuwalne w tym piwie są bardzo ciekawe nuty ziołowe. To nadaje temu pilsowi nieco oryginalnego smaku. Znaczy się, mam takie wrażenie, że to od tych chmieli, zwłaszcza Oktawii, bo raczej nic innego, skoro ten smak jest przyjemny 🙂

dscf7789Altamira – Jaskiniowy Lager. Cóż za styl! 😀 Takiego jeszcze chyba nikt wcześniej nie uwarzył… Ale zaraz, przecież to normalny wędzony lager, Rauchbier po prostu. Kogoś poniosło z tą jaskinią i nie wiem co wędzonka ma z nią wspólnego (może ktoś używa jaskini jako wędzarni?). Mniejsza z tym, nie dowie się nikt. Co do samego piwa, to ma ono bardzo przyjemny aromat wędzonki w typie szynkowym. Nie jest to zapach tak intensywny, jak w piwach Schlenkerli, ale da się go zauważyć. Podobnie w smaku, również wędzonka jest na pierwszym planie. W tle dochodzą nuty słodów karmelowych, ale na tym przyjemnym poziomie. Piwo jest (ku mojemu zaskoczeniu) wytrawne, z lekką jedynie słodyczą (słodyczką? #pdk) i całkiem wyraźną chmielową goryczką. Jest ona na średnim poziomie, nieco mniejsza niż w pilsie, ale wciąż bardzo dobrze wyczuwalna i idealnie balansująca warstwę słodową. To piwo mnie zaskoczyło bardzo pozytywnie. Spodziewałem się jakiegoś karmelowo-słodkiego „bursztynowego” (pani barmanka nic nie mówiła o wędzonce, tylko o „nutach jaskiniowych”), a dostałem fajnego Rauchbiera. Jedynym minusem jest to, że w butelce piwo było zbyt mocno nasycone. Musiałem nalewać na kilka razy i poczekać, aż się trochę wygazuje, co zresztą widać na zdjęciu, bo piana wyszła jak bita śmietana.

dscf7848Piaski Nevady – AIPA. Można rzec od razu – piwo bardzo poprawne w stylu. Aromat jest bardzo fajny, żywiczno-cytrusowy, może nie bardzo intensywny, nie czuć na kilometr, ale jak najbardziej w porządku. Chmiele użyte w tym piwie to Magnat, Citra, Cascade i Mosaic (samo dobro). W smaku również OK, dobry balans goryczki ze słodowością, piwo jest raczej wytrawne, nie ma w nim ciężkiego karmelu, a poziom IBU jest konkretny. Jest to zdecydowanie najlepsze piwo ze wszystkich, które spróbowałem w Trzech Koronach. Solidnie wykonane, bez żadnych wad i z porządną zawartością chmielu. Jest to taki sam poziom, jaki oferują normalne browary rzemieślnicze, co tyczy się również pozostałych piw, które tu opisuję. Piwowar nie boi się chmielu i nowofalowych stylów. Bardzo dobrze!

A ten dunkel to taki tam, zwykły, coś jak czeskie tmave, nie kupowałem w butelce, bo raczej nic ciekawego, ale również poprawny w swoim stylu.

Powiem jeszcze jedną rzecz na koniec. Jeżeli chcecie napić się piwa w Trzech Koronach, nigdy NIE IDŹCIE TAM W SOBOTĘ!!! Bo piwa się nie napijecie. Pozdrawiam 🙂


Białe Podlaskie

DSCF1908

Browar – Słodowy Dwór
Styl – Witbier
Ekstrakt –12,5º
Alkohol – 5%
IBU – 14

Niedawno dowiedziałem się, że na Podlasiu wystartował nowy browar rzemieślniczy o nazwie Słodowy Dwór. Znajduje się on w miejscowości Harasimowicze, niedaleko Dąbrowy Białostockiej. O tym, że buduje się tam jakiś mały browar słyszałem już około rok temu od znajomego, który pochodzi z tamtych stron, a teraz w końcu mogłem spróbować piwa, na które czekałem tyle czasu. Na półce w sklepie stały piwa ze Słodowego Dworu w trzech różnych stylach. Na początek wybrałem Białe Podlaskie, będące witbierem. Nazwa piwa jest moim zdaniem genialna! Bardzo pomysłowa i świetnie brzmiąca, pasująca zarówno do stylu, jak i do regionu. (Swoją drogą sam region jest dość „biały” przez takie miejscowości, jak Biała Podlaska, Bielsk Podlaski, Białowieża, czy chociażby Białystok). Kolejną rzeczą, która mnie zachwyciła jest etykieta. Co tu dużo mówić, po prostu piękna. Również pozostałe etykiety na piwach z tego browaru robią świetne wrażenie. Zdecydowanie jedne z najładniejszych wśród polskich browarów rzemieślniczych. Dodać można też, że na etykiecie znajduje się skład piwa z wyszczególnionymi wszystkimi ingrediencjami oraz parametry łącznie z wysokością IBU, za co plus się należy.

Białe Podlaskie ma ładną, żółtą barwę z lekkim zmętnieniem, co do stylu pasuje jak najbardziej. Piana jest niska i szybko znika, być może to efekt dość słabego nasycenia, ale bardzo mi to nie przeszkadza, bo lepiej jest się skupić na aromacie, w którym dominuje skórka pomarańczy. Jest też lekka nuta kolendrowa, ale pomarańcza jednak gra główne skrzypce. W smaku jest podobnie, bardzo pomarańczowe, z wyraźnym posmakiem gorzkiej skórki Curacao. Kolendra jest również wyczuwalna, ale schodzi na drugi plan. Na trzecim planie zaś wyczuwalna jest lekka nuta chmielowa, co fajnie dopełnia całość odczuć smakowych (do chmielenia użyta została czeska odmiana Saaz). Goryczka jest niska, ledwo zaznaczona, ale w tym stylu nie jest to wadą, przecież to wit, więc powinno tak być. Także muszę przyznać, że jest to piwo bardzo udane, które pije się niezwykle przyjemnie. Może wysycenie mogłoby być ciut większe, aby nadać piwu jeszcze więcej rześkości i orzeźwiającej mocy (i trochę piany, której wszyscy tak pożądają), ale jest naprawdę super, szczególnie, że to nowy browar i jedna z pierwszych warek w jego historii, a wiadomo, jak bywa czasami z takimi „rozruchowymi” piwami. Pozytywne zaskoczenie! Wschód Polski też daje radę.

Polecam każdemu, szczególnie miłośnikom piw mocno pomarańczowych.

Ocena ogólna – 6/6


Król Lata

DSCF1467

Browar – Pinta
Styl – Hoppy Oatmeal Witbier
Ekstrakt –11,5º
Alkohol – 4%
IBU – 38

Król Lata to drugie piwo z Pinty uwarzone w kooperacji z francuskim browarem Brasserie du Pays Flamand. Pierwsza była Księżniczka Wiosny, uwarzona we Francji, następnie przyszła kolej na Króla Lata, który powstał w Browarze na Jurze w Zawierciu. Nazwa stylu od razu zachęca do spróbowania. Można wywnioskować, że jest to mocno chmielony witbier z dodatkiem płatków owsianych, które powinny nadać piwu gładkości i lekkości. Zachęcająca jest również etykieta, moim zdaniem jedna z najładniejszych, jakie stworzył Browar Pinta. Jasna, promienista, do tego bardzo estetyczna. Wszystko, co znajduje się na etykiecie robi dobre wrażenie. A jak jest z samym piwem?

Z wyglądu prezentuje się ładnie, ma jasną, żółtopomarańczową barwę i jest mętne. Niektórym może jednak przeszkadzać płaska i szybko znikająca piana, która jest taka zapewne ze względu na niskie wysycenie piwa. Dla mnie jednak ważniejszy jest aromat i smak. A w tej kwestii jest naprawdę bardzo dobrze. Wyczuć można intensywne, orzeźwiające cytrusy i kolendrę. Wszystko idealnie ze sobą współgra. W smaku piwo jest naprawdę mocno cytrusowe z wyczuwalną nutą chmielową (pochodzącą od chmielu Citra) i średnio-niską goryczką. W dodatku, mimo niskiego ekstraktu sprawia wrażenie bardzo pełnego, nie jest w ogóle wodniste, a smak jest bardzo wyraźny. Myślę, że to może być po części zasługa płatków owsianych. Piwo jest niesamowicie pijalne i szybko znika ze szklanki, łyk za łykiem…

Król Lata to naprawdę solidna dawka cytrusowych smaków i aromatów. Nie zawiedzie ani miłośników amerykańskiego chmielu, ani zwolenników witbierów, którzy uwielbiają kolendrę i skórkę pomarańczową. Idealne połączenie, moim zdaniem lepsze, niż Viva la wita. Świetne piwo na lato i upały, ale sprawdzi się o każdej porze roku. Nigdy nie mam go dość i piłem je już kilka razy, bo za każdym razem, kiedy widzę je na półce sklepowej, kusi strasznie. Zdecydowanie  jest to jedno z najlepszych piw, jakie piłem w 2015 roku.

Ocena ogólna – 6/6


Chmielak z Browaru Jagiełło

DSCF8827

Browar – Jagiełło
Styl – Pilsner
Ekstrakt – Nie podano
Alkohol – 4,6%
IBU – 45

Recenzja nieco spóźniona, ale w końcu się pojawia, bo zbyt długo z nią zwlekałem, głównie z braku czasu na blogowanie. A chodzi o najnowsze piwo z Browaru Jagiełło, Chmielak, o którym wspominałem w relacji z wizyty w browarze. Wtedy było jeszcze na etapie leżakowania, a w sierpniu trafiło do sklepów oraz na krasnostawskie Chmielaki.

Chmielak to mocno chmielony lager, czyli praktycznie pilsner (choć na etykiecie ta nazwa się nie pojawia). Do chmielenia zostały użyte chmiele z Lubelszczyzny. Marynka na goryczkę i Sybilla na aromat. Deklarowany poziom goryczki to 45 IBU, czyli górna granica dla pilsa. To od razu zachęciło mnie do spróbowania. I jak powiedział sam piwowar, jest to dość rewolucyjne piwo dla Jagiełły, bo pierwsze tak mocno chmielone. A zatem przejdźmy do próbowania!

Wygląd piwa jest po prostu klasyczny. Bardzo jasne, idealnie klarowne z niezwykle trwałą, drobnopęcherzykową pianą, która pozostaje w szklance do samego końca i tworzy wzorzyste „firanki” na ściankach naczynia. Chmielak już na wstępie, samym wyglądem zawstydza koncernowe lagery, które pianę mają tak znikomą, że już pół minuty po nalaniu piwa możemy o niej zapomnieć. Aromat Chmielaka jest typowo „pilsowy”, czyli taki słodowo-zbożowy z nutą chmielową. Przyjemny, bez żadnych wad, takich jak siarka czy diacetyl. Dobrze pasujący do stylu. Co prawda, gdyby to piwo było jeszcze dochmielone na zimno, to mogłoby zniewalać aromatem, ale i tak jest ok. W smaku jest bardzo wytrawne, a goryczka… no no, trzeba powiedzieć, że solidna i konkretna, a przy tym przyjemna i niezalegająca. Może nawet 50 IBU zostało tu osiągnięte. Naprawdę, bardzo gorzkie piwo, przypomina mi bardzo Pilsnera Urquella, którego piłem wiele lat temu i czułem w nim niesamowicie dużą goryczkę. Dziś Pilsner jest dla mnie co najwyżej średnio, a czasem i słabo goryczkowy, ale pijąc Chmielaka przypomniałem sobie właśnie wrażenia sprzed lat. Jest moc. Do tego też wyczuwalny jest smak chmielu, podobnie, jak w piwach czeskich. Piwo jest przy tym bardzo lekkie, co w połączeniu z wytrawnością i tą mocną goryczką, czyni je według mnie świetnym napojem na letnie upały. (Wprawdzie teraz upałów już nie ma, ale też przyjemnie jest się napić Chmielaka.) A więc nie tylko wyglądem, ale też smakiem i aromatem, to piwo deklasuje wyroby koncernowe podpisane jako „pils” czy „mocno chmielone”.

Podsumowując, stwierdzam, że Chmielak to świetne piwo, bardzo porządnie wykonane i bardzo smaczne. Lekki minus za aromat, który mógłby być bardziej chmielowy (proponuję chmielenie na zimno przy następnej warce!), ale ogólnie wychodzi wielki plus. Tym, którzy nie wierzą, polecam spróbować, jeszcze jest w niektórych sklepach. Moim zdaniem, jest to obecnie najlepszy polski „pils za 3 złote”.

Ocena ogólna – 6/6


Profanum – Perun & Behemoth

DSCF4852

Browar – Perun (uwarzone w browarze Wąsosz)
Styl – Black IPA
Ekstrakt – 13º Blg
Alkohol – 5,6%

Ostatnio stały się modne piwa warzone dla zespołów muzycznych. Zrobiło się tego już dość sporo, a swoje piwa mają już takie kapele, jak Oberschlesien, J.D. Overdrive, Big Cyc, H.EXE, no i oczywiście, już poza granicami Polski, Iron Maiden. Ostatnio również Behemoth dorobił aż dwóch piw ze swoim logo na etykiecie, a uwarzył je browar Perun (chyba nie mogło być inaczej, w tekstach Behemotha często pojawiają się słowiańscy bogowie i pogańskie klimaty, więc Perun pasuje tutaj nadzwyczaj dobrze). Pierwszym piwem było Sacrum, Belgian IPA, jednak nie próbowałem go, bo nie przepadam za tym stylem. Postanowiłem jednak, że muszę spróbować drugiego piwa, Profanum, gdyż Black IPA to jeden z moich ulubionych gatunków. Poza tym ma fajniejszą etykietę, która w ogóle jest zarąbista i świetnie wygląda w kolekcji. A zespół Behemoth lubię i czasem ich muzyki słucham, więc fajnie jest posiadać taki artefakt.

O wyglądzie piwa nie ma co się zbytnio rozpisywać, bo jest idealnie czarne, tak jak na Behemotha (i Black IPA) przystało, a z wierzchu zdobi je beżowa piana. W aromacie wyczuwalne są głównie ciemne słody, prażony słonecznik i odrobina amerykańskiego chmielu w postaci nut żywiczno-cytrusowych. Ogólnie aromat na plus, chociaż mógłby być trochę bardziej chmielowy. W smaku jest dużo słonecznika, ale takiego pochodzącego ze słodów, bo przecież nie dodawano go do piwa. Nuty palone są na poziomie średnim (co odróżnia ten styl od stoutu), ale są dobrze wyczuwalne, do tego dochodzi jeszcze lekki posmak kawowy. Goryczka jest na poziomie średnim, nie przesadzona, chociaż jak dla mnie mogłaby być i wyższa, to by jeszcze dodało nieco profanatorskiego charakteru temu piwu. Ale rozumiem, że miało być raczej zbalansowane, żeby trafić w gusta szerszej grupy odbiorców i takie właśnie jest. Świetnie skomponowane i wyważone, smaki i aromaty idealnie ze sobą współgrają. Piwo jest do tego dość lekkie i bardzo pijalne (w końcu 13º ekstraktu, taka dolna granica IPA), nie męczy i nie zamula, przez co wypiłem je bardzo szybko, bo co chwilę chce się wziąć kolejny łyk.

Profanum wyszło nadzwyczaj dobrze. Wszystkie wcześniejsze piwa z Peruna były raczej średnie, albo co najwyżej dobre, ale to jest naprawdę świetne. Najlepsze piwo z Peruna, jakie piłem. Minusem jest trochę mała ilość chmielu na aromat i goryczkę, ale baza słodowa to rekompensuje, idealnie współpracując z chmielem, który jednak jest tutaj dobrze wyczuwalny. Polecam nie tylko fanom zespołu, ale też wszystkim fanom Black IPA.

Ocena ogólna – 6/6


Wizyta w Browarze Jagiełło

Ostatnio dużo na moim blogu Browaru Jagiełło, a to za sprawą tego, że dzień po opublikowaniu recenzji Vienna Lagera dostałem zaproszenie na konferencję prasową i zwiedzanie browaru. Postanowiłem skorzystać z okazji i zobaczyć, jak wygląda browar, przy okazji porozmawiać z piwowarem na temat technologii produkcji i planów na przyszłość.

Jagiełło jest typowym browarem regionalnym (według mojej klasyfikacji z poprzedniego wpisu). Został założony w 1993 roku przez Lucjana Jagiełłę oraz jego żonę Grażynę. Browar znajduje się w miejscowości Pokrówka koło Chełma w województwie Lubelskim. Dlaczego według mnie browar ten zasługuje na miano regionalnego? Otóż piwa od Jagiełły są dostępne przede wszystkim na Lubelszczyźnie i choć pojawiają się też w sklepach w innych częściach Polski, to jednak w województwie Lubelskim można je spotkać najczęściej. Piwa warzone przez Browar Jagiełło to wyłącznie lagery (dolna fermentacja) w stylach takich jak pils, eurolager, lager wiedeński, dunkel, oraz (niestety) piwa smakowe z dodatkiem rozmaitych aromatów. Co do piw dostępnych w ofercie, to powiem coś o tym jeszcze dalej przy okazji pytań do piwowara, teraz chciałbym tylko powiedzieć, że to jest właśnie dobry przykład browaru regionalnego, który nie podąża w ogóle za piwną rewolucją i modą na nowofalowe style. Pan Lucjan Jagiełło (na zdjęciu z żoną i dziećmi) jest dumny z tego, że do warzenia jego piwa używa się wyłącznie chmielu z Lubelszczyzny (konkretnie odmian Marynka i Sybilla) oraz polskich słodów. Także piw z amerykańskim chmielem brewed by Jagiełło nie ma co się spodziewać. Ma być tradycyjnie i regionalnie, bo taka jest idea właścicieli.

DSCF4377 DSCF4368

Teraz czas na relację ze zwiedzania browaru. Na początku zaprezentowana została warzelnia o wybiciu 20 hl, gdzie podkreślony został fakt, że do zacierania używany jest tylko słód, bez żadnych surowców niesłodowanych. Od razu przypomniał mi się skład starej wersji Magnusa (piwo – 99%, cukier), ale jak się później dowiedziałem od piwowara, ten cukier jest dodawany już po fermentacji, tuż przed rozlewem, a piwo jest wtedy pasteryzowane i dalej już nic się z nim nie dzieje, poza tym że jest strasznie słodkie. No cóż, te dosładzane i smakowe piwa są w ofercie już od dawna, a nowy piwowar jest w browarze od bodajże dwóch lat i póki co nie ma za bardzo wpływu na wcześniejsze pomysły. O tym jednak później, przejdźmy na razie do kolejnej części browaru.

DSCF4379 DSCF4406

Po obejrzeniu warzelni, zaprezentowane zostały fermentory, znajdujące się na zewnątrz budynku. Każdy fermentor jest wyposażony w płaszcz chłodniczy, a piwo fermentuje w temperaturze 14ºC (wysoka temperatura jak na lagera, ale estrów nie czuć). Następnie piwo trafia do leżakowni (na zdjęciu), gdzie w zbiornikach leżakowych dojrzewa przez miesiąc w temperaturze od 0 do 1ºC (czyli lagery są lagerowane, może nie tak długo, jak tradycja głosi, ale i tak dłużej, niż w koncernach). Chłodzenie jest tam rozwiązane tak, że całe dwa pomieszczenia są chłodzone do właściwej temperatury, więc wejście tam podczas upału (a było wtedy ponad 30 stopni) było całkiem przyjemnym doświadczeniem. W jednej z leżakowni są również składowane kegi z piwem gotowym do eksportu. Piwo trafiające do kegów jest pasteryzowane w przepływie za pomocą urządzenia widocznego na zdjęciu.

DSCF4384 DSCF4388 DSCF4390

Na kolejnych zdjęciach widzimy maszynę rozlewniczą oraz napełnione butelki, które trafiają do pasteryzatora. Tutaj pasteryzuje się już napełnione butelki, a zatem jest to inna metoda, niż pasteryzacja w przepływie, którą stosuje się w innych browarach.

DSCF4396 DSCF4401

DSCF4411 DSCF4409

Teraz powiem trochę o planach na najbliższą przyszłość. Otóż nowym piwem, które obecnie znajduje się w leżakowni jest Chmielak, czyli mocno chmielony pils o goryczce na poziomie 45 IBU. Próbowałem tego piwa w wersji prosto z tanku, jeszcze niefiltrowanej i naprawdę goryczka jest konkretna, moim zdaniem nawet więcej, niż 45 IBU, ale trochę może się zgubić podczas filtracji. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie to naprawdę bardzo dobre piwo, pierwsze tak mocno chmielone z Browaru Jagiełło. Premiera na tegorocznych Chmielakach w Krasnymstawie. W planach jest również porter bałtycki albo koźlak (piwowar jeszcze nie może się zdecydować, ale wszyscy, w tym ja, stwierdzili, że porter będzie najlepszy). To piwo ma być warzone jesienią i trafić do sprzedaży pod koniec roku. Pytałem również o górną fermentację i odpowiedź była jednoznaczna – póki co nie ma szans. W zasadzie jedynym powodem jest to, że leżakownia jest chłodzona całościowo do temperatury 1ºC i żeby móc leżakować piwo górnej fermentacji, potrzebne byłoby oddzielne pomieszczenie, a tego jak na razie nie ma. Piwowar jednak powiedział otwarcie, że gdyby zaistniały warunki, górną fermentację jak najbardziej mógłby robić. Możliwe jest za to nawet teraz chmielenie na zimno, ale na razie żadnego piwa tak chmielonego nie ma w planach. Piwowar wspomniał też o tym, że wszystkie te piwa smakowe, to nie jest jego wymysł i będzie się starał, aby były sukcesywnie wycofywane, na rzecz normalnych, prawdziwych stylów piwa. Także szanse na zmiany są i być może za jakiś czas, te smakowe wynalazki zostaną albo wycofane albo zredukowane na tyle, że Browar Jagiełło przestanie być kojarzony przez piwnych entuzjastów wyłącznie z nimi, a są to raczej złe skojarzenia. A co do obecnych zmian, to wydrukowane są już nowe etykiety do pilsa i lagera, na których widnieją chełmskie zabytki. Moim zdaniem są one całkiem ładne, dużo lepsze od obecnych.

DSCF4367

Podsumowując, stwierdzam, że Browar Jagiełło wcale takich złych piw nie robi i jeśli pominiemy smakowe wynalazki, to reszta produktów jest na bardzo dobrym poziomie. Style co prawda nie są rewolucyjne, ale jak ktoś lubi normalne, zwykłe lagery o niskiej goryczce, to jak najbardziej są ok. No i czekam z niecierpliwością na Chmielaka, może to będzie świetny polski pils za przysłowiowe 3 złote? Szanse są duże, zobaczymy już wkrótce.

 


Vienna Lager z Browaru Jagiełło

DSCF3605

Browar – Jagiełło
Styl – Lager wiedeński
Ekstrakt – nie podano
Alkohol – 5,5%

Mimo że już dwa miesiące minęły od momentu, gdy próbowałem Vienna Lagera z Jagiełły, to zostało mi jeszcze kilka butelek w skrzynce, która niespodziewanie pojawiła się wówczas w moim domu. Czasu i sił na blogowanie mam niewiele, ale to piwo w końcu powinno było doczekać się recenzji. A jest to nowość, bowiem browar Jagiełło warzy to piwo od niedawna. (Tutaj pierwszy plus, całkiem ładna etykieta.) Lager wiedeński jest stylem, który od zwykłego jasnego lagera odróżnia się zawartością czerwonego słodu zwanego wiedeńskim, przez co zyskuje on nuty karmelowe w smaku i aromacie, ma też ciemniejszy, miedziano-bursztynowy kolor. Poza tym słodycz w lagerze wiedeńskim może być czasem wyższa od zwykłych, wytrawnych jasnych lagerów i pilsów. Sprawdźmy zatem, czy piwowar z Browaru Jagiełło sprostał zadaniu i uwarzył piwo zgodnie z wytycznymi stylu.

Barwa piwa jest czerwono-bursztynowa, jak na lagera wiedeńskiego przystało, przy czym oscyluje raczej przy górnej (jaśniejszej) granicy tego stylu. Nie mniej jednak jest jak najbardziej poprawna, piwo prezentuje się bardzo ładnie, mając jeszcze na wierzchu dwucentymetrową warstwę beżowej (ecru?) piany. Klarowność stuprocentowa, jak widać na zdjęciu. Aromat jest raczej mało intensywny, ale przyjemny, wyczuć w nim bowiem można chmiel (!) oraz karmel, w wersji takiej raczej wytrawnej, nie toffi (bez mleka, czy też diacetylu). Czyli na plus, zgodnie ze stylem. Po dokładniejszym wwąchaniu się i lekkim ogrzaniu piwa wyczuwalne są również delikatne nuty kawowe, które nie wiem skąd się biorą, ale są przyjemne i fajnie komponują się z resztą aromatów. Jeśli chodzi o smak, to po pierwszym łyku od razu można powiedzieć, że jest to lager, ale od zwykłego jasnego lagera odróżnia się nutami karmelowymi. Czyli znów potwierdza się to, co napisałem wcześniej, opisując styl lager wiedeński. Przy czym te karmelowe nuty nie są ani nachalne ani ciężkie, są, można powiedzieć dość umiarkowane i na zupełnie akceptowalnym poziomie (a ja nie lubię mocno karmelowych piw). Goryczka jest niska, pojawia się dopiero po przełknięciu, a wtedy przyjmuje poziom średnio-niski i można ją zauważyć bez specjalnego doszukiwania się. Czyli ogólnie chmiel jest w tym piwie wyczuwalny, chociaż jest go tam mało, ale cóż, taki właśnie jest lager wiedeński.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że nowe piwo od Jagiełły pije się przyjemnie, jest lekkie, wytrawne (co jest ważne, że nie zamula słodyczą), niektórym może się wydać wodniste (podejrzewam ekstrakt poniżej 12), ale jeśli się mu bliżej przyjrzeć, to można wyczuć chmiel i takie „dobre” nuty karmelowe. A zatem, trzeba przyznać, że jest jak najbardziej zgodne ze stylem. Niech mówią co chcą, to piwo po prostu takie miało być. Dobre na lato i zdecydowanie lepsze od wszelkich koncernowych lagerów. Jako że oceniam piwo według mojego własnego, spaczonego przez amerykańskie chmiele i IBU gustu, Vienna Lager dostałby ocenę 4,5, ale że ocen połówkowych nie stosuję, a ponadto doceniam starania piwowara i zgodność z ramami stylu, stawiam 5. Na pewno jest lepsze, niż niejeden inny lager wiedeński, np. Trybunał Trójsłodowe czy Lāčplēsis Dzintara. Zatem polecam spróbować, ale tylko miłośnikom piw lekkich i nisko chmielowych.

Ocena ogólna – 5/6

 


Kulawy Ork z Chmielogrodu

DSCF1708

Browar – Warzone w browarze Witnica na zlecenie projektu Chmielogród
Styl – Black IPA
Ekstrakt – 14,1° Blg
Alkohol – 6%
IBU – 60

Dziś kolejne piwo z Chmielogrodu goszczące na moim blogu. O samym projekcie pisałem już nieco przy okazji recenzji Trzypalczastego Goblina, więc przypomnę tylko tutaj, że jest to inicjatywa kilku osób polegająca na wypuszczeniu serii piw z etykietami w klimacie fantasy, przedstawiającymi postacie z wymyślonej krainy zwanej Chmielogrodem. Postacie dobre reprezentują jasne piwa, a złe, piwa ciemne. I właśnie z ciemnym piwem mamy teraz do czynienia. Jest to Black IPA o nazwie Kulawy Ork. Etykieta jak zwykle jest genialna, choć w nieco innym stylu, niż w przypadku Trzypalczastego Goblina. Ma to związek prawdopodobnie z tym, że obecnie piwa z Chmielogrodu, będące w sprzedaży poza Gdańskiem, są warzone w browarze Witnica. No cóż, widocznie w Piwnej nie wyrabiali z produkcją, więc trzeba było zakontraktować warzenie, ale dlaczego akurat w Witnicy? Tego nie wiem. Może tylko tam było miejsce.

Piwo ma barwę jak najbardziej adekwatną do stylu, czyli czarną z rubinowymi przebłyskami. Aromat również jest taki, jak powinien być w Black IPA. Wyczuć w nim można ciemne słody oraz chmiel w wersji amerykańskiej. Jest bardzo dobrze, nie czuć żadnego diacetylu! W smaku też jest bardzo dobrze, powiedziałbym nawet, że doskonale. Piwo jest świetnie zbalansowane. Nie ma ani za dużej, ani za małej słodyczy, nuty palone są, ale stonowane i niewyróżniające się, goryczka jest średnio-wysoka, bardzo przyjemna. Do tego dość wyraźnie można wyczuć w smaku nutę prażonego słonecznika, charakterystyczną dla tego stylu, lekką nutę kawową oraz oczywiście chmiel. W życiu bym się nie spodziewał tak ułożonego i zbalansowanego piwa z Witnicy! Bogactwo smaków i aromatów bez żadnych wad. Naprawdę byłem mega pozytywnie zaskoczony pijąc Kulawego Orka. Jest to zdecydowanie najlepsze piwo z Witnicy, jakiego próbowałem, w ogóle śmiem twierdzić, że najlepsze, jakie kiedykolwiek tam powstało. Nie miałem niestety okazji spróbować oryginalnej wersji warzonej w Browarze Piwna w Gdańsku, zapewne była jeszcze lepsza, ale wersja witnicka jest na tyle dobra, że mogę jej wystawić najwyższą ocenę.

Ocena ogólna – 6/6


Kraftwerk – M16

DSCF9773

Browar – Kraftwerk (warzone w Browarze Wąsosz)
Styl – Lemon Grass IPA
Ekstrakt – 15° Blg
Alkohol – 6,2%

M16 to najsłynniejszy amerykański karabin maszynowy. Zadebiutował na wojnie w Wietnamie i jest używany przez U.S. Army aż do dziś. Browar Kraftwerk, który wykorzystuje różne giwery do nazywania swoich piw, postanowił, że M16 będzie piwem w stylu India Pale Ale z trawą cytrynową, a do chmielenia użyte zostaną odmiany australijskie i nowozelandzkie, w tym nowa odmiana Sticklebract. Brzmi nieźle, zapowiada się ciekawie. Muszę jeszcze dodać, że ogromny plus należy się za etykietę, bo jest moim zdaniem genialna. Naprawdę super!

Piwo ma barwę jasnożółtą (ciemniejszą niż Cymbopogon), jest lekko mętne i pachnie intensywnie chmielem. Nuty chmielowe są w tym przypadku inne, niż zwykle w różnych piwach w stylu AIPA. Są cytrusy, są nuty ziołowe i żywiczne, ale to piwo pachnie mi tak samo, jak pewna cytrusowa odmiana pewnej rośliny z rodziny tej samej, co chmiel, ale o liściach dłoniasto złożonych… Taki aromat po prostu „ziołowy”. Bardzo ładny zresztą. Za ten nietypowy aromat również daję duży plus. W smaku też jest fajnie, wyczuwalny jest przede wszystkim chmiel w postaci żywiczno-cytrusowych nut oraz mocnej goryczki. Trawa cytrynowa jest na drugim planie, ale można zauważyć jej obecność. Piwo jest doskonale zbalansowane. Słodycz jest umiarkowana, nie ma zbędnego karmelu, można powiedzieć, że piwo jest raczej wytrawne, a przy tym bardzo pijalne i orzeźwiające. Mocno cytrusowe, goryczkowe, po prostu takie, jak lubię. Idealnie trafia w mój gust. Do tego jest bardzo porządnie wykonane, nie znajduję w nim żadnej wady.

M16 bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Głównie nietypowym aromatem, ale też doskonałym smakiem. Stawiam to piwo w czołówce najlepszych IPA polskiego craftu. Do tego profesjonalnie zrobiona etykieta w świetnym stylu. Kraftwerk robi robotę. Polecam!

Ocena ogólna – 6/6


Cymbopogon z Artezana

DSCF9847

Browar – Artezan
Styl – American Wheat z trawą cytrynową
Ekstrakt – 11° Blg
Alkohol – 4,3%

Odkąd Artezan przeniósł się do nowego, większego browaru i zaczął butelkowanie, ich piwa stały się szerzej dostępne i pojawiły się w sklepach. Tak właśnie trafiło w moje ręce piwo Cymbopogon. Stylu raczej konkretnie zdefiniowanego tutaj nie ma, wiadomo tylko, że jest to lekkie piwo pszeniczne podobne do American Wheat, z trawą cytrynową i nowozelandzkimi odmianami chmielu (New Zealand Wheat?). Nazwa wzięła się od łacińskiej nazwy trawy cytrynowej (Cymbopogon citratus), która jest rośliną z rodziny wiechlinowatych (dawniej trawy) i nosi polską nazwę gatunkową palczatka cytrynowa.

Piwo ma barwę bardzo jasną, słomkowożółtą i jest lekko mętne. Wygląda trochę jak jakiś radler. 😀 Aromat jest cytrynowo-ziołowy, wyczuć można nuty nowofalowych, nowozelandzkich chmieli, aczkolwiek są to subtelne niuanse. W smaku jest wytrawne, bardzo cytrynowe, ale nie jest też wcale kwaśne, ani słodkie. Oprócz smaku cytrynowego, występuje tutaj również posmak chmielowy oraz goryczka na poziomie niskim, słabo wyczuwalnym, ale jednak da się zauważyć jej obecność. Piwo ma również pewien posmak, który mógłbym określić jako korzenno-szczypiący, ale nie jest on bardzo intensywny. Podejrzewam, że pochodzi od trawy cytrynowej.

Cymbopogon to bardzo dobre, lekkie i pijalne piwo, które według mnie jest dużo lepsze na letnie upały, niż jakieś przesłodzone radlery, które mają o wiele mniej wspólnego z piwem, niż produkt z Artezana. Połączenie lekkiej pszenicy z trawą cytrynową wyszło świetnie i nie waham się, by dać temu piwu najwyższą ocenę.

Ocena ogólna – 6/6