Browar – Pinta (warzone w Browarze Na Jurze)
Styl – Rauchbock
Ekstrakt – 16,5° Blg
Alkohol – 6,9%
IBU – 28
Pinta Jak w dym to reprezentant stylu wywodzącego się z Niemiec. Rauchbock, czyli koźlak dymiony, swoje korzenie ma w mieście Bamberg, gdzie znajduje się słynny browar Schlenkerla, warzący wędzone piwa, będące ikonami stylu. Pinta również spróbowała swoich sił w tym temacie, tworząc Dymy marcowe (Rauchmarzen) oraz właśnie Jak w dym. Istotą tego piwa jest słód wędzony drewnem bukowym z Weyermanna oraz własny, pintowy słód wędzony dymem z drewna orzecha.
Jak w dym ma barwę ciemnobrązową, jest klarowne i nalewa się z średniej wielkości pianą. W zapachu dominują nuty słodowe i karmelowe, z domieszką wędzonki, takiej dymno-szynkowej, jednak nie jest to aż tak bardzo intensywny wędzony zapach, jaki mamy w przypadku piw Schlenkerla. W smaku również wędzonka jest na średnio-niskim poziomie. Nie poraża i nie powala, jest raczej dodatkiem do słodowej bazy, kojarzącej się z klasycznym koźlakiem. Dodatkowo, niestety obecna jest duża dawka metaliczności. Goryczka jest niska, a chmiel nie jest raczej wyczuwalny, ale to akurat jest normą w przypadku tego stylu. Ciekawe jest natomiast to, że mimo dość wysokiego ekstraktu, piwo nie ma w sobie za dużo pełni i wydaje się trochę wodniste.
Piwo oceniam jako całkiem niezłe, bo pije się je przyjemnie, ale nie oferuje jakichś niesamowitych doznań. Wędzonka ma przyjemny charakter, bardziej dymny, niż mięsny, ale jest jej trochę za mało według mnie. Bardziej czuć tutaj normalnego koźlaka. W porównaniu z Schlenkerlą wypada dość kiepsko. Znacznie mocniejsza wędzonka, porównywalna z tą w wydaniu niemieckim była w innym wędzonym piwie z Pinty – Dymy marcowe, które piłem dwa lata temu. Trzeba będzie spróbować też teraz i zobaczyć, czy coś się zmieniło. Jak w dym polecam natomiast osobom rozpoczynającym przygodę z piwami wędzonymi, bo jak na początek, jest ono bardzo dobre.
Ocena ogólna – 4/6